poniedziałek, 31 października 2022

Michał Bajor: Pamiętam swoje pierwsze honoraria


Nazywany jest najlepszym aktorem wśród piosenkarzy i najlepszym piosenkarzem wśród aktorów. Michał Bajor w przyszłym roku będzie świętował 50-lecie swojej pracy zawodowej, już jako nastolatek niemal jednocześnie zadebiutował na wielkiej scenie – w Operze Leśnej w Sopocie i w filmie w reżyserii Agnieszki Holland. 



Zdobyte honoraria miały wówczas dla niego ogromne znaczenie, były bowiem początkiem nowego etapu w jego życiu. Dziś z perspektywy czasu jest dumny ze swoich osiągnięć zarówno aktorskich, jak i wokalnych, nie zamierza zwalniać tempa i z ekscytacją czeka na premierę nowego albumu.

W ciągu pięciu dekad Michał Bajor stworzył charakterystyczny styl, którym do dziś zachwyca kolejne już pokolenia fanów. Z perspektywy czasu wokalista z dużym sentymentem wspomina udział w XIII Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, gdzie został zaproszony po brawurowym wykonaniu utworu „Siemionowna” na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze w 1973 roku. Od tamtej pory wystąpił na wielu znaczących festiwalach i odnosił sukcesy na Przeglądach Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Wylansował dziesiątki kultowych już przebojów:   

"W ogóle nie wierzę w to, że minęło już 50 lat. Jak zacząłem śpiewać, miałem 16 lat, a jak zacząłem grać w filmie – 17. Liczę te lata nie od jakiejś przygody, tylko dlatego, że były to moje pierwsze honoraria. Właśnie mając 16 lat, dostałem pierwsze honorarium za występ w Sopocie, gdzie otwierałem dzień międzynarodowy. Maryla Rodowicz dostała wtedy grand prix za „Małgośkę”. Moje honorarium wyniosło 600 zł, nie pamiętam tylko, jakie to były pieniądze w nominałach"  mówi Michał Bajor.

Karierę filmową rozpoczął z kolei w 1975 roku. Do tej pory czuje ogromną wdzięczność w stosunku do Agnieszki Holland, która dostrzegła wtedy jego potencjał i dała mu szansę. 

 

Michał Bajor. Fot. Newseria

"Agnieszka Holland zaprosiła mnie do roli obok Beaty Tyszkiewicz w filmie „Wieczór u Abdona”, to był jej debiut telewizyjny. Nasza wielka Agnieszka Holland, ja nieopierzony 17-latek i wtedy też dostałem honorarium, nie pamiętam jakie, ale dostałem. I od tego momentu uznałem, że zaczęła się moja praca" mówi.

Michał Bajor jest absolwentem warszawskiej PWST. Jeszcze na studiach, w 1979 roku, wystąpił w znakomitej sztuce P. Shaffera pt. „Equus” w Teatrze Ateneum. Zarówno stworzona przez niego kreacja, jak i spektakl odniosły ogromny sukces i szeroko otworzyły przed nim drzwi do świata filmu i teatru. Jako aktor wielokrotnie stawał przed kamerą, współpracując z najlepszymi polskimi reżyserami, m.in. z Krzysztofem Kieślowskim i Filipem Bajonem.

Na razie artysta nie zaplanował jeszcze, w jaki sposób uczci swój jubileusz. Ważnym wydarzeniem będzie natomiast premiera jego najnowszej płyty, która ukaże się 18 listopada. Tym razem wokalista zadebiutował bowiem w nowej roli – autora tekstów. Wydawnictwo zapowiada utwór „Nie pozwalam na tę miłość”, napisany i skomponowany przez wykonawcę.

"Co teraz będzie na pięćdziesiątkę? Powiem szczerze, że nie planuję, zobaczymy, co przyniesie ta płyta. Może ktoś zrobi mi niespodziankę. Nie wiem, może pojawię się na festiwalu w Sopocie. Mój ostatni występ na tej scenie z Anią Wyszkoni był z okazji podwójnej platyny przy okazji któregoś z albumów, a cztery lata temu był występ w Sopocie z moim recitalem – z okazji „45”" dodaje.

Newseria, oprac. db


Patronite - wsparcie dla twórców


Polacy chętnie współfinansują treści publicystyczne czy projekty kulturalne. Przez trudną sytuację gospodarczą spada jednak średnia wartość wpłat.



"Społeczność  twórców, którzy sięgają po finansowanie społecznościowe, bardzo szybko się rozwija. Kiedyś to było novum, dziś właściwie jest już normą" – mówi Tadeusz Chełkowski, założyciel Patronite. Największa w Polsce platforma crowdfundingu subskrypcyjnego skupia ok. 8 tys. twórców i prawie 700 tys. patronów, a największym wsparciem od dwóch lat niezmiennie cieszą się dwa niezależne projekty radiowe. "Dużą grupą na naszej platformie jest też rozrywka, np. gry. To jest szybko rozwijająca się część serwisu" – mówi Tadeusz Chełkowski. Jak wskazuje, mimo trudnej sytuacji gospodarczej twórcy skupieni na Patronite wciąż otrzymują duże wsparcie, choć średnia wartość wpłat spadła. 

"Obecna sytuacja gospodarcza i polityczna wpływa na twórców w zależności od branży, w jakiej działają. Przykładowo publicyści związani z tematem wojny w Ukrainie radzą sobie świetnie, ponieważ jest zapotrzebowanie na takie materiały. Widzimy też duże zainteresowanie tematem podróży. To być może wynika z tego, że po pandemii COVID-19 jesteśmy głodni zwiedzania świata, a oczami twórców jesteśmy w stanie tego doświadczać. Natomiast jest rzeczywiście odczuwalna obniżka średniej wpłaty, którą wiążemy z presją ekonomiczną" – mówi Tadeusz Chełkowski, założyciel Patronite.

Celem największej w Polsce platformy crowdfundingu subskrypcyjnego jest kojarzenie pasjonatów z mecenasami, którzy są skłonni zapewnić im finansowanie. W 8-tys. społeczności twórców są m.in. publicyści, dziennikarze, youtuberzy i blogerzy, ale także stowarzyszenia czy fundacje. Wspiera ich prawie 700 tys. patronów.

"Są u nas twórcy, którzy mają tych samych patronów od siedmiu lat. Mamy dużą platformę, która zajmuje się data miningiem i w automatyczny, ale grzeczny sposób przypomina, że to wsparcie przekazywane przez patronów jest ważne, żeby autor nie zapominał o ludziach, którzy swoimi małymi składkami budują jego pensję. Mamy też zespół, który zajmuje się aktywacjami, odświeżaniem profili i pracuje nad komunikacją na linii autor – patroni. Nie jesteśmy więc platformą czysto technologiczną, skupiamy się na ludziach i pomocy w budowaniu relacji pomiędzy patronami a twórcami dobrych treści" – mówi Tadeusz Chełkowski. 


Tadeusz Chełkowski, założyciel portalu dla twórców, Patronite. Fot. Newseria

Twórcy platformy skupiają się na tym, by zachęcić firmy do włączania się w finansowanie publicystyki i kultury:

"Chcemy pokazać firmom, że reklamy to nie muszą być koniecznie bloki reklamowe nastawione na to, żeby nas zmęczyć, ale może być to przedstawione w fajny, kontekstowy sposób. Nad tym pracujemy właśnie na rynku, aby rozszerzyć partycypację instytucji i marek w tworzeniu dobrych treści" – wyjaśnia ekspert.

Patronite to platforma dla tych, którzy nie chcą albo nie mogą prowadzić działalności komercyjnej, za to potrzebują finansowania na realizację swoich pasji i projektów. Pieniądze na nowe projekty zdobywają najpopularniejsi polscy youtuberzy:

"Skupiamy publicystów, którzy opowiadają nam o różnych aspektach życia, oraz pasjonatów, którzy dzielą się swoim hobby, jak np. motoryzacja, wspinaczka, sport" – wymienia założyciel serwisu w Polsce. – "Nie jesteśmy oczywiście jedynym portalem finansowania społecznościowego, ale skupiamy się przede wszystkim na twórcach, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia i którzy szukają metody finansowania swojej niezależności twórczej, dziennikarskiej i publicystycznej za pomocą bezpośredniego kontaktu ze swoimi oddanymi widzami czy słuchaczami".

Jak wskazuje, największym zainteresowaniem na Patronite cieszą się dwa projekty radiowe: Radio Nowy Świat – niezależna rozgłośnia internetowa, która jest w całości finansowana z wpłat słuchaczy, oraz Radio 357, w którym pracuje część byłych dziennikarzy Polskiego Radia:

"Każda z tych stacji radiowych jest w stanie funkcjonować dzięki swoim patronom. Ale przede wszystkim są to ewenementy już nawet nie tylko na skalę polską, ale i światową. To są jedne z największych cyklicznych zbiórek na świecie, włączając w to nawet platformy amerykańskie" – mówi Tadeusz Chełkowski.

Radio Nowy Świat ma w tej chwili ponad 33 tys. patronów, którzy przekazują na jego utrzymanie w sumie ponad 670 tys. zł miesięcznie. Jeszcze większym wsparciem cieszy się Radio 357 – wspiera je 44,5 tys. patronów, którzy finansują jego działalność kwotą przekraczającą 800 tys. zł miesięcznie.

"Dużą grupą na naszej platformie jest też rozrywka, np. gry. Jest to rzeczywiście szybko rozwijająca się część serwisu" – mówi ekspert.

Jak wskazuje, rozwój Patronite ma przyspieszyć inwestycja Wirtualnej Polski, która w sierpniu br. za 12,6 mln zł nabyła pakiet 40 proc. udziałów w platformie. Dzięki temu połączeniu twórcy uzyskają dostęp do nowych możliwości monetyzowania swoich treści, a WP rozszerzy swoją rolę jako medium, które wspomaga i nagłaśnia ludzi mających coś ciekawego do powiedzenia:

"Jest w nas wiara w to, że da się zbudować internet pełen dobrych, interesujących treści, który sprawia, że wiemy więcej o świecie, że jesteśmy bardziej świadomi, a nie tylko krótkie, kilkunastosekundowe rolki, z których dowiadujemy się, kto i co zjadł na śniadanie" – mówi Tadeusz Chełkowski.

Newseria, oprac. db


piątek, 14 października 2022

Michał Bajor pisze teksty piosenek


Michał Bajor jest weteranem polskiej sceny muzycznej, jednak ma swój debiut jako kompozytor i autor tekstów piosenek. Przez lata pisali dla niego najlepsi, Wojciech Młynarski czy Jonasz Kofta, a on sam nie ośmielał się podjąć tego wyzwania. Teraz zaryzykował i ma nadzieję, że jego autorskie kompozycje przypadną słuchaczom do gustu. Nową płytę artysty, która ukaże się już 18 listopada 2022 roku, zapowiada utwór „Nie pozwalam na tę miłość”.



"Było ciężko, bo ja nigdy nie napisałem tekstu, mimo że mam już tyle lat. Do tej pory pracowałem z tak wspaniałymi autorami jak: Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta, Marek Grechuta i paroma innymi. Uznawałem po prostu, że nie będę się ścigał, nie ma takiej potrzeby. Teraz jednak zaczęto mi podpowiadać: nie ma już Młynarskiego, Kofty, Grechuty, spróbuj sam. No i spróbowałem" – mówi Michał Bajor.

Artysta nie był do końca przekonany, czy podjął dobrą decyzję, ale jednak postanowił zmierzyć się z tym wyzwaniem.

"Muzykę już kiedyś raz czy dwa razy napisałem, ale też nie miałem takiego imperatywu, żeby być kompozytorem. Tutaj udało mi się skomponować pięć kompozycji i pierwszy raz napisałem trzy teksty" – mówi.

Wokalista nie ukrywa, że szczególną trudność sprawiło mu napisanie tekstów – takich, które zaciekawią i będą niosły konkretny przekaz idealnie współgrający z muzyką. 


Michał Bajor. Fot. Newseria

"Myślę, że tekst jest czymś takim, co trzeba jakoś stworzyć, szczególnie że ja najpierw pisałem tekst, a dopiero później dobudowywałem muzykę. Tak było w przypadku dwóch utworów, a w jednym najpierw sobie wymyśliłem w głowie jakąś muzykę, nagrałem na nośnik i do niej dopisałem słowa. To niełatwy kawałek chleba – myślę o autorach tekstów. Wiem, że jest mnóstwo artystów, którzy sami piszą słowa, nie zazdroszczę. Czasami są płyty wyłącznie autorskie, to jest mnóstwo pracy" – mówi.

Michał Bajor zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że tutaj żaden element nie może zawieść, bo każde potknięcie przekłada się na jakość utworu. I choć zadanie nie jest łatwe, to nie wyklucza, że w przyszłości będzie próbował tworzyć kolejne własne teksty, bo jest to fascynująca przygoda.

"Na razie płyta składa się z pięciu utworów autorskich i z reszty utworów sprzed lat, o które prosiła publiczność. Płyta miała być z jakąś niespodzianką, a tu nagle jest pięć niespodzianek i w dodatku dwa duety, jeden z Ireną Santor, a drugi z Kayah. A dodatkowo Chór Gospels Akademii Muzycznej Fryderyka Chopina i Grupa MoCarta" – mówi.

Premiera płyty odbędzie się 18 listopada. To 25. album w karierze Michała Bajora. W przyszłym roku wokalista będzie świętował 50-lecie pracy artystycznej, wtedy planowana jest trasa koncertowa nowej płyty.

Newseria, oprac. db


Dzisiaj bardziej liczy się nie to, jaką ktoś jest osobą, ale ilu ma followersów na Instagramie


Aktor Adam Fidusiewicz uważa, że media społecznościowe są kluczem otwierającym wiele drzwi. Uważa, że teraz nawet bardziej niż dorobek artystyczny czy dobra opinia o kimś liczy się to, ilu ma followersów na Instagramie. 

 


Według aktora media społecznościowe są dla artystów swoistym portfolio, dlatego muszą obfitować w dobre zdjęcia i ciekawe treści. I choć dorobek zawodowy jest bardzo ważny, to coraz częściej wyznacznikiem popularności jest to, ile osób zagląda na profil danej osoby.

"Social media są ważne w dzisiejszych czasach, bo wszystko idzie w tę stronę, żeby też mieć swoją wirtualną markę, tak to działa. Jak na przykład byłem w Dubaju, to siedzieliśmy przy stole z różnymi osobami z całego świata i doszło do robienia zdjęć, a później otagowywaliśmy się wzajemnie i jak zobaczyli, że mam 100 tys. followersów, to nagle zyskałem szacunek. Albo jak prowadziłem w wakacje warsztaty aktorskie z dziećmi i młodzieżą, to też zyskałem u nich większy, bo mam swoje konto na TikToku, więc jestem fajny, więc tak obecnie działa świat" mówi Adam Fidusiewicz. 


Adam Fidusiewicz. Fot. Newseria

Aktor nie ukrywa więc, że z przyjemnością sięga po aparat i dokumentuje swoje życie. Dzięki dobremu instruktorowi zna też różne tajniki fotografii i wie, co zrobić, by korzystnie wyglądać na zdjęciach.

"Jak byłem mały, to lubiłem bawić się kamerą, bo mój wujek jest fotografem sportowym i właśnie on mi pokazywał, jak się ustawia kadry, co zrobić, żeby zdjęcie lepiej wyglądało. Więc już jako 12-latek wiedziałem, że jak np. w tle jest wielki budynek, chociażby Pałac Kultury i Nauki, to żebym ja nie stawał daleko, daleko, bo będzie kraina małych ludzików, tylko ja muszę być bliżej kadru. Więc to była krótka lekcja fotografii udzielona przez mojego wujka i przekazuję ją dalej" mówi. 

Newseria, oprac. db


Patriotyczne koszulki i gadżety

Patriotyczne koszulki i gadżety
Patriotyczne koszulki i gadżety

Porady Prawne Online