czwartek, 31 października 2019

Jarosław Kuźniar: Dla mnie sukces to poczucie bezpieczeństwa


Jarosław Kuźniar: Dla mnie sukces to poczucie bezpieczeństwa i na razie je mam. Żyję sobie spokojnie i pilnuję realizacji swoich pomysłów.



Zdaniem dziennikarza określenie „sukces” jest wielowymiarowe i warto rozpatrywać je głębiej niż tylko przez pryzmat stanu konta czy obecności na pierwszych stronach gazet. Dla niego sukces to filozofia życia i możliwość robienia tego, co jest jego pasją. To kompozycja wielkiego wysiłku i dobrze wykorzystanych szans. To także każdy mały krok, który robi w kierunku realizacji swoich marzeń. Jednym z ostatnich jest produkowanie w całości swoich programów podróżniczych.

Jarosław Kuźniar tłumaczy, że określenie „sukces” w stosunku do jakiejś sytuacji czy osoby szybko może się przeterminować. Coś, co bowiem dziś postrzegane jest w najlepszych kategoriach, jutro za sprawą różnych zbiegów okoliczności już może stracić swoją wartość.

– Mam z tym duży problem, dlatego że wszyscy przychodzą i mówią: „A, pan jest z telewizji, więc pan jest człowiekiem sukcesu”. Nie wiem i nie mam takiego przekonania, dlatego że to jest bardzo dynamicznie zmieniający się świat. Nasza rozmowa też może być odebrana jako sukces, bo nie zapomniał języka w gębie, opowiedział ciekawie o różnych rzeczach. Tak, dzisiaj tak, ale jutro czy dalej będę człowiekiem sukcesu? A może popełnię po drodze jakiś błąd? – mówi Jarosław Kuźniar.

Dziennikarz sukcesem nazywa każdy małe działanie, które przybliża go do realizacji swoich życiowych planów i każde potknięcie, które pozornie tylko go od nich oddala.

– Żyję sobie spokojnie i pilnuję realizacji tych pomysłów, które mam w głowie, nie licząc z góry, że one będą zamienione na sukces. Jeśli miałbym dzisiaj złapać to słowo w definicję, sukces to jest poczucie bezpieczeństwa i na razie je mam – mówi Jarosław Kuźniar.

Dziennikarz tłumaczy, że ma w głowie wiele planów i projektów do zrealizowania. Nie wyklucza też, że niedługo stanie po drugiej stronie kamery.

– Chciałbym te rzeczy, które robię – podróżniczo-redakcyjne produkować i to jest mój cel na najbliższe miesiące. Być w roli kogoś, kto dostarcza nie tylko swoją twarz, swoją wiedzę, lecz także dostarcza gotowy produkt, który jest przeze mnie napisany, przeze mnie wyreżyserowany, przeze mnie wyprodukowany. I trafiam do jak najszerszej publiczności – mówi Jarosław Kuźniar.

Jarosław Kuźniar został też ambasadorem kampanii „Success is a blend” marki Chivas, która dedykowana jest ludziom odważnie sięgającym po swoje marzenia i pokazuje, że każdy z osobna jest wyjątkowy, a razem tworzą niepowtarzalny blend. Wraz z Magdaleną Cielecką i Maciejem Musiałem dziennikarz przekonuje, że sukces niejedno ma imię i dla każdego znaczy coś innego.

– Do kampanii „Success is a blend” chcielibyśmy zaprosić ludzi, którzy może nie są znani z pierwszych stron gazet, ale też zrobili coś fajnego, bo ich sukces to jest np. szczęście kogoś innego, ich sukces to jest pomoc komuś innemu, więc takie osoby, takich ludzi też chcielibyśmy pokazać w naszej kampanii – mówi Jarosław Kuźniar.
Newseria


Kandydaci do pracy chcą znać powody odrzucenia CV


Kandydaci do pracy chcą znać powody odrzucenia CV. Tylko co szósty z nich dostaje taką informację.



Zaledwie połowa kandydatów do pracy uważa, że rekrutujący dbają o dobre relacje z aplikującymi na dane stanowisko. Przykładowo, tylko co szósty kandydat otrzymał informację zwrotną na temat powodów odrzucenia oferty. Mimo że chciałaby je poznać zdecydowana większość aplikujących. Negatywne doświadczenia podczas procesu rekrutacji mogą oznaczać utratę reputacji i klientów – nawet 65 proc. osób zmienia pod ich wpływem nastawienie do marki, a 20 proc. nie kupi produktu lub usługi danej firmy. 

– Candidate experience to ogół doświadczeń, które kandydaci wynoszą po kontakcie z firmą jako pracodawcą. Ten pierwszy punkt styku z marką zazwyczaj ma miejsce dużo wcześniej niż w procesie rekrutacyjnym, bo jest to często pierwsza wizyta w sklepie albo w firmie jako klient, czasem jest to moment, kiedy ktoś znajomy opowiada nam o danej firmie. Wtedy już sobie zaczynamy wyrabiać opinię o niej jako potencjalny kandydat – mówi Maja Gojtowska, autorka książki „Candidate experience. Jeszcze kandydat czy już klient?”. 

Z raportu „Candidate Experience w Polsce”, przygotowanego przez eRecruiter, wynika, że według połowy kandydatów pracodawcy dbają o dobre relacje z osobami aplikującymi. Dla porównania, jeszcze w 2017 roku takiego zdania było ok. 30 proc. osób. 

– Pracodawcy coraz więcej uwagi przykładają do budowania doświadczeń kandydatów, jednak z perspektywy kandydatów wciąż jest bardzo dużo do zrobienia – ocenia Maja Gojtowska. 

Zdecydowana większość (88 proc.) oczekuje rzetelnego przedstawienia warunków pracy, informacji o zarobkach i powodach niezakwalifikowania się do dalszego etapu rekrutacji (po ok. 70 proc.). Postulaty nie znajdują jednak pokrycia w rzeczywistości – tylko 40 proc. spotkało się z rzetelnym przedstawieniem warunków zatrudnienia, 17 proc. dowiedziało się, dlaczego nie zostali wybrani, a 27 proc. znalazło informacje o wynagrodzeniu w ogłoszeniu o pracę. 

– Ten dysonans pomiędzy kandydatami, którzy tego oczekują, a tymi, którzy tego rzeczywiście doświadczyli, jest bardzo duży – podkreśla Maja Gojtowska. 

Raport „Candidate Experience w Polsce” wskazuje, że negatywne doświadczenia z procesu rekrutacji zmieniają nastawienie do marki w przypadku 65 proc. osób. Nieco więcej deklaruje, że nie będzie ponownie aplikować do takiej firmy, a 45 proc. – odradzi to innym osobom. Co piąty kandydat, który wyniósł negatywne wrażenia z procesu rekrutacji, zapowiada, że nie kupi produktu lub usługi tej firmy. 

– Firmy potrzebują szerokiej, całościowej edukacji w zakresie candidate experience. Potrzebują spojrzenia na procesy budowy doświadczeń kandydatów nie tylko jako na jednorazową rekrutację, lecz także na cały proces, który bezpośrednio przekłada się na decyzje zakupowe kandydatów. Jest mnóstwo badań, które pokazują, że kandydat swoje doświadczenia z procesu rekrutacji, szczególnie te negatywne, przekłada na swoje decyzje zakupowe – podkreśla ekspertka. 

„Barometr Rynku Pracy XII”, przygotowany przez Work Service, podaje, że co piąta osoba pracująca zamierza zmienić miejsce zatrudnienia. Pozostali nie rozglądają się za nowym pracodawcą, a to oznacza, że firmy, które szukają rąk do pracy, muszą szukać innych dróg dotarcia z informacjami o prowadzonej rekrutacji. Dlatego na znaczeniu zyskuje marketing rekrutacyjny, czyli np. nawiązanie kontaktu z potencjalnymi kandydatami za pomocą mediów społecznościowych, czy system rekomendacji. 

– 80 proc. kandydatów na rynku pracy to tzw. kandydaci pasywni, czyli osoby, które są zainteresowane zmianą pracy, ale nie szukają jej aktywnie. Dla pracodawców to ogromne wyzwanie, ponieważ dotarcie do takich osób wymaga zupełnie innych narzędzi, zupełnie innego sposobu myślenia o rekrutacji – zauważa Maja Gojtowska.
Newseria


wtorek, 29 października 2019

Kobiety mają ogromną siłę i są zdeterminowane


Grażyna Torbicka: Kobiety mają ogromną siłę i są zdeterminowane. Szklane sufity są, ale już coraz cieńsze.



Dziennikarka uważa, że rola kobiet w obecnym świecie jest nie do przecenienia. Ich pozycja się umacnia, nie boją się walczyć o swoje marzenia, znakomicie sprawdzają się na ważnych stanowiskach i potrafią pogodzić obowiązki zawodowe z prowadzeniem domu. By jednak mogły się realizować na kilku płaszczyznach, potrzebują wsparcia ze strony swoich partnerów. Dzięki umiejętnemu podziałowi ról obie strony mogą czuć się szczęśliwe i spełnione.

Zdaniem Grażyny Torbickiej kobiety coraz skuteczniej wyłamują się ze stereotypów, walczą o swoje prawa, są ambitne, mają pasje i nie boją się podejmować decyzję, które mogą diametralnie zmienić ich życie.

– Kobiety są po prostu wspaniałe i piękne. I nie chodzi tu tylko o piękno zewnętrzne, choć o to również, ale przede wszystkim o takie piękno, z jakim idzie się przez życie, piękno dążenia za swoimi marzeniami i pasjami, bycie sobą, nieoglądanie się ślepo na tendencje, na mody, wybieranie z tego wszystkiego, co świat nam proponuje, tego, co jest nam bliskie i z czym się czujemy najlepiej – mówi Grażyna Torbicka.

Dziennikarka twierdzi, że Polki są coraz lepiej wykształcone, doskonale radzą sobie w różnych zawodach, nawet tych uznawanych za typowo męskie, i mogą zajmować kluczowe stanowiska. W tej kwestii potrzebna jest jednak pewna zmiana myślenia w społeczeństwie.

– Rola kobiet we współczesnym świecie jest ogromna. Ale jest jeszcze bardzo dużo miejsca do wypełnienia przez kobiety i jest jeszcze bardzo dużo miejsca do tego, żebyśmy zrozumieli, że ta rola kobiet i mężczyzn, i w ogóle piękno współczesnego świata, polega na partnerstwie. I dopóki tego partnerstwa kobiety i mężczyzny nie będzie, dopóki nie będzie wzajemnego szacunku, albo kobiety i kobiety, albo mężczyzny, ale tego partnerstwa na równych zasadach, dopóty świat będzie kulawy i będzie miał problemy – mówi Grażyna Torbicka.

Jej zdaniem kobiety powinny mieć odwagę i motywację do przebijania się przez szklane sufity. Nie mogą tworzyć w swojej głowie barier, które nie pozwalają im zawalczyć o realizację swoich planów.

– Szklane sufity są, ale już coraz cieńsze. Kobiety mają ogromną siłę, są zdeterminowane, jeśli mają jakiś cel, jeśli mają jakieś marzenie, to będą za nim podążać. I to, co ja jeszcze cenię bardzo w nas, kobietach, z czego osobiście też jestem dumna w moim życiu, to umiejętność łączenia pasji zawodowej z udanym życiem osobistym, że nie musi jedno przeczyć drugiemu, nie musi jedno likwidować drugiego. To jest też coś, na co powinniśmy zwrócić uwagę – mówi Grażyna Torbicka.

Dziennikarka przyznaje, że ona sama też nie raz przebijała szklany sufit i konsekwentnie dążyła do wytyczonego celu.

– Jeśli chcieli mnie jakoś pod tym sufitem utrzymać, to zawsze starałam się pokazywać drugiej stronie, że jeśli nie tymi drzwiami, to innymi wejdę i tak będę robić to, co chcę robić – dodaje Grażyna Torbicka.
Newseria


piątek, 25 października 2019

Zalety kobiecości według Anny Dereszowskiej


Anna Dereszowska: "Trzeba pozwalać kobietom się rozwijać i nie wywierać presji, żeby realizowały się tylko rodzinnie".



Zdaniem aktorki kobiety są dużo wrażliwsze i bardziej pomysłowe niż mężczyźni. Mają też zdolność robienia kilku rzeczy jednocześnie i umiejętnego godzenia ze sobą z różnych obowiązków. Potrafią doskonale zadbać o dom, a w pracy ocieplić atmosferę i zjednoczyć zespół. Partnerzy powinni więc stworzyć im odpowiednie warunki do rozwoju.

Anna Dereszowska zwraca uwagę na to, że dużą zaletą kobiet jest wielozadaniowość. I w tej kwestii panie mają nad mężczyznami dużą przewagę. Skutecznie mogą więc działać na wielu płaszczyznach.

– Kobiety mają zupełnie inne perspektywy niż mężczyźni, są pod wieloma względami wrażliwsze i inaczej patrzą na wiele spraw. Dzięki ich wrażliwości, dociekliwości, ale też takiemu multitaskingowi, który kobiety mają – bo mężczyzna w danej chwili skupia się na jednym, a kobieta ma w głowie cały czas te milion głosów przeróżnych spraw do załatwienia – dzięki temu też czasem rodzą się fantastyczne pomysły, fantastyczne powiązania. Kobiety potrafią np. świetnie zjednoczyć zespół w pracy, więc rola kobiet absolutnie jest nie do przecenienia – mówi Anna Dereszowska.

Aktorka przyznaje, że kobiety są coraz bardziej samodzielne i niezależne. Nie boją się podejmować wyzwań i łączyć ze sobą wielu obowiązków. Dobrze jednak, gdy w tych wszystkich działaniach mają wsparcie ze strony swoich partnerów.

– Kobiety wybierają różne drogi życiowe, ale często też chcą się realizować prywatnie i wówczas bardzo potrzebują wsparcia. Zresztą sama wiem po sobie, że również potrzebuję wsparcia ze strony najbliższych. Więc też apel do tych bliskich, czy mężczyzn, czy kobiet, żeby pozwalać rozwijać się kobietom, żeby dawać im przestrzeń, nie ograniczać kobiety, nie wywierać presji, żeby realizowała się wyłącznie rodzinnie, ale żeby jednak miała przestrzeń dla siebie i dla swoich pasji – mówi Anna Dereszowska.

Zdaniem aktorki kobiety na drodze do realizacji swojego celu często muszą przebijać wiele murów i udowadniać, że coś potrafią tak samo dobrze albo nawet lepiej niż mężczyźni. W trudnych momentach potrzebują więc pomocnej dłoni, motywacji i zachęty do dalszego działania. I tu największa rola bliskich osób.

– Jestem dość niezależna i od samego początku tę swoją niezależność manifestuję. I myślę też, że mężczyznom, z którymi się wiązałam, imponowała moja praca, mój temperament, moje zaangażowanie w sprawy zawodowe, więc oni mnie w tej mojej zawodowej drodze wspierali i wciąż mój partner ogromnie mnie wspiera, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Ale gdyby nie najfantastyczniejsza na świecie niania, kobieta jednak, to z cała pewnością nie mogłabym realizować się w takim zakresie, w jakim robię to w tej chwili – dodaje Anna Dereszowska.
Newseria


czwartek, 24 października 2019

Jarosław Kuźniar - dziennikarz i odkrywca


Jarosław Kuźniar: "Jestem odkrywcą, który jeździ, patrzy, słucha i opowiada. Chciałbym się trochę przenieść ze świata politycznego na podróżniczo-społeczny".



Jak tłumaczy Jarosław Kuźniar, stara się umiejętnie łączyć ze sobą dwie swoje największe życiowe pasje – podróżowanie i dziennikarstwo. Podczas wyjazdów za granicę odwiedza nieodkryte dotąd zakątki i wytycza własne, nieoczywiste szlaki, wsłuchując się w rekomendacje ludzi, którzy żyją w danym miejscu. Efektem tych wypraw są filmy dokumentalne, w których pokazuje, jak wiele można zyskać, zwiedzając świat bez przewodników turystycznych. Relacje te mają niezwykle dużą wartość, bo są wynikiem dociekliwości i dobrego warsztatu dziennikarskiego.

Jarosław Kuźniar podkreśla, że dla niego wyzwaniem są takie podróże, które nie mają z góry założonego planu. Dlatego też w ramach „Onet on tour”, w relacjach z wyjazdów do różnych krajów odkrywa ze swoimi gośćmi mniej znane miejsca, często poza głównymi szlakami turystycznymi. W tych nietypowych wędrówkach ekipę wspierają lokalni przewodnicy i mieszkańcy, którzy najlepiej wiedzą, gdzie jest najpiękniej i gdzie najbardziej czuć atmosferę miasta czy regionu. Dziennikarz nie ukrywa, że to zajęcie sprawia mu ogromną przyjemność.

– Patrząc po swoim kalendarzu, to jednak ostatnio chyba najbardziej jestem odkrywcą, który jeździ, patrzy, słucha, opowiada. To rzeczywiście jest coś takiego, co zaczęło dominować w tym, co robię i będę się na tym skupiał – mówi Jarosław Kuźniar. – Myślę, że tego odkrywania będzie w najbliższych miesiącach zdecydowanie więcej. Chciałbym się trochę przenieść ze świata politycznego na podróżniczo-społeczny. W tej kwestii jest dużo do opowiedzenia.

Jarosław Kuźniar podkreśla, że kiedy podczas swoich zagranicznych wypraw realizuje dokumenty, wykorzystuje swoją dociekliwość i warsztat dziennikarski. Ciągle szuka więcej – zarówno wiedzy, jak i wyzwań.

– Byłem przed chwilą na Węgrzech, wcześniej w Estonii i jak jadę na dokument, to jadę jako dziennikarz. Jadę zadawać pytania i nie jest ważne, czy rozmawiamy w destylarni whisky, czy w Tokaju, czy w Estonii o tym, jak zorganizowane jest to państwo. Muszę wyjść z roli kogoś, kto jest ciekawy świata i pyta. A jak jesteś ciekawy świata i pytasz, to jesteś dziennikarzem. Chociaż obecnie występuję w wielu rolach na raz, bo muszę to wymyślić, zrealizować, wyprodukować i muszę jeszcze w jakimś sensie sprzedać moim widzom, żeby oni to chcieli zobaczyć. I tu tych ról jest dużo, ale cały czas dziennikarza jest sporo – mówi Jarosław Kuźniar.

Po odejściu ze stacji TVN Jarosław Kuźniar rozpoczął współpracę z portalem Onet. Realizuje też własne projekty biznesowe. Teraz został również ambasadorem kampanii „Success is a blend” marki Chivas, która mówi o ludziach odważnie sięgających po swoje marzenia i pokazuje, że każdy z osobna jest wyjątkowy, a razem tworzą niepowtarzalny blend.
Newseria


wtorek, 22 października 2019

Amazon zdobywa polski rynek


Z platformy Amazon korzysta coraz więcej kupujących, ale polscy sprzedawcy nie do końca wykorzystują jej możliwości.




Choć udział Amazona w polskim e-commerce nie przekracza dziś 5 proc., amerykański gigant zdobywa w nim udziały krok po kroku, przejmując powoli rynek, na czym w największym stopniu może stracić rodzime Allegro. Polacy na Amazonie mają dziś do wyboru ponad 200 mln artykułów z opisami tłumaczonymi na język polski i korzystają z niego w coraz większym stopniu. Polskie firmy sprzedające za pośrednictwem Amazona mogą pochwalić się dziś dużymi przychodami z tego tytułu, ale wciąż nie do końca wykorzystują możliwości, jakie platforma im oferuje.

– Choć Amazon.pl jest dzisiaj przekierowany na Amazon.de, to cały serwis jest dostępny w języku polskim. Firma zatrudnia w Polsce programistów, ma centra logistyczne i coraz więcej ludzi w marketingu i sprzedaży. To znaczy, że de facto Amazon jest już w Polsce dostępny, choć czekamy jeszcze na agresywniejszą walkę o swój udział w rynku, na billboardy i kampanię w internecie. To jest kwestia czasu, my to nazywamy cichym przejęciem rynku, bo z roku na rok Amazon coraz bardziej rozwija się w Polsce i ma tu coraz więcej kupujących – mówi Sascha Stockem, prezes zarządu i założyciel firmy Nethansa.

Amerykański gigant sprzedaży internetowej zanotował w ubiegłym roku obroty rzędu 277 mld dol. brutto. W polskim rynku e-commerce ma na razie udział, sięgający – według różnych szacunków – od 3 do 5 proc.

– Wszyscy wiemy, że w Polsce liderem rynku jest dzisiaj Allegro, które od dłuższego czasu z pewnością mocno obserwuje to, co robi Amazon, czego przykładem jest chociażby program Prime. Z drugiej strony w Polsce wielu konsumentów kupuje bezpośrednio w sklepach online, ale trend będzie migrował coraz bardziej w kierunku marketplace’u. Podobnie jak na rynkach w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, gdzie większość kupujących robi zakupy na Amazonie, w Polsce ten fenomen też się zjawi – przekonuje Sascha Stockem.

Jak zauważa ekspert, polscy użytkownicy Amazona mają już dzisiaj do wyboru ponad 200 mln artykułów z opisami tłumaczonymi na język polski i korzystają z serwisu w coraz szerszym stopniu, choć często trafiają do niego raczej przez przypadek niż jako świadomi i stali klienci. Z drugiej strony polskie firmy sprzedające za pośrednictwem platformy Amazon już od kilku lat cieszą się dużymi obrotami generowanymi za pośrednictwem tego serwisu i stanowi to poważną część ich przychodów. Wciąż jednak nie do końca wykorzystują wszystkie możliwości, jakie oferuje im platforma.

– Większość firm jeszcze nie korzysta z tego w pełni i dopiero się rozgląda albo bada możliwości. To ewidentnie idzie do przodu, ale nie w takim tempie, jak w innych krajach. W związku z tym cały czas mamy dużo do nadrobienia – mówi Sascha Stockem.

Założyciel Nethansy, która zajmuje się wprowadzaniem polskich przedsiębiorstw na Amazona, podkreśla że e-commnerce'owy gigant oferuje przede wszystkim możliwość korzystania ze swojej infrastruktury i dostęp do ponad 310 mln kupujących na całym świecie, w tym 100 mln w samej Europie. Żadna inna platforma internetowa nie ma dostępu do tak dużej liczby klientów.

– Można rozpocząć sprzedaż bardzo szybko i skalować w ekspresowym tempie przy minimalnym nakładzie inwestycji. Jedyne, co trzeba zrobić, to się zgłosić. Natomiast z punktu widzenia kupujących, Amazon jako wielka firma zorientowana prokonsumencko, zapewnia im przede wszystkim bezpieczeństwo. Co za tym idzie – sprzedawcy na Amazonie nie muszą budować zaufania klientów, ponieważ mają je z góry. To jest element, z którego po prostu warto skorzystać – przekonuje Sascha Stockem.

Jak wynika z raportu Statista Digital Market Outlook, Polska znajduje się na 13. miejscu w zestawieniu najszybciej rosnących rynków e-commerce na świecie. W 2019 roku wartość krajowego e-handlu ma wzrosnąć do 50 mld zł, podczas gdy jeszcze w 2015 roku była szacowana na 30 mld zł. Natomiast w przyszłym roku – według prognoz przytaczanych przez PwC („Polacy na zakupach. 5 filarów nowoczesnego handlu”) – może przekroczyć 60 mld zł. Według ostatniego badania Gemiusa w internecie kupuje już 62 proc. internautów (wzrost o 6 pkt. proc. rok do roku), czyli ponad 17 mln Polaków.
Newseria





czwartek, 17 października 2019

Podróże w kosmos coraz bliżej


Komercyjne podróże w kosmos już wkrótce będą możliwe. Chętni do przedłużenia wakacji w kosmosie będą mogli spędzić czas w okołoziemskich hotelach.



Podróże kosmiczne są coraz bliżej. Podróż na Księżyc czy najbliższe planety zajmie trochę czasu – w przypadku Księżyca kilka dni, na Marsa nawet kilka miesięcy, ale loty turystyczne w kosmosie już niedługo będą dostępne. 

Już w 2020 roku załogowe statki kosmiczne mają zabierać pierwszych turystów na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Virgin Galactic Gateway to Space przygotowuje się do wypuszczenia codziennych pasażerów w kosmos już w przyszłym roku. Międzygalaktyczny pobyt będzie można przedłużyć na stacji kosmicznej Von Braun, czyli pierwszym na świecie hotelu kosmicznym.

"Już dawno temu ludzie zapowiadali, że będą turystyczne loty w kosmos. Minęło kilkadziesiąt lat i wciąż nie ma tych lotów turystycznych. Choć patrząc na to, jaki jest postęp w prywatnym sektorze kosmicznym, można się zastanawiać nad tą turystyką już na poważnie" – mówi Mateusz Borkowicz z Planetarium Centrum Nauki Kopernik.

Choć wycieczki w kosmosie nie są jeszcze codziennością, wszystko wskazuje na to, że w ciągu kilku najbliższych lat może się to zmienić. Działa już Virgin Galactic Gateway to Space, pierwszy na świecie komercyjny port kosmiczny. Połączy terminal pasażerski z hangarem dla pojazdów WhiteKnightTwo i SpaceShipTwo, których loty testowe rozpoczną się w 2020 roku. Goście spędzą tu kilka dni na szkoleniu przed podróżą w kosmos. Żeby znaleźć się na pokładzie SpaceShipTwo, trzeba zapłacić 347 tys. dol.

Ci, którzy będą chcieli wydłużyć wycieczkę po kosmosie, będą mogli zarezerwować pobyt w stacji kosmicznej Von Braun, która ma być pierwszym na świecie hotelem kosmicznym. Kosmiczny hotel ma być gotowy w 2025 roku. Nieco wcześniej, bo w 2022 roku, ma zacząć działać w pełni modułowa stacja kosmiczna – hotel będzie krążył wokół Ziemi co 90 minut, ​​goście będą mogli więc zobaczyć ok. 16 wschodów i zachodów słońca co 24 godziny.

"Możliwe są komercyjne loty w kosmos, choć co prawda jeszcze bezzałogowe. Na przykład Elon Musk dla NASA wysyła swoje rakiety z zaopatrzeniem na stację kosmiczną, która prawdopodobnie w przyszłości będzie kosmicznym muzeum" – wskazuje Borkowicz.


Już niedługo loty w kosmos mogą stać się rzeczywistością.


Na rynku nie brakuje firm, które planują turystyczne loty w kosmos czy spędzenie czasu w kosmicznym hotelu. Firma SpaceX Elona Muska na 2020 rok zapowiedziała lot załogowym statkiem kosmicznym. Także NASA, wspólnie z Boeingiem i SpaceX, przewiduje komercyjne loty, na razie maksymalnie dwa rocznie. Podróż na międzynarodową stację kosmiczną i z powrotem ma kosztować ponad 50 mln dol.

Rosyjska agencja Roscosmos nawiązała współpracę ze Space Adventures, aby stworzyć nowe miejsce turystyczne w kosmosie, a rosyjska agencja kosmiczna planuje przekształcić wycofaną z eksploatacji Międzynarodową Stację Kosmiczną w luksusowy hotel.

"Jesteśmy przyzwyczajeni, że podróżujemy szybko po naszej planecie, ale loty w kosmos tak proste nie będą. Mam nadzieję, że w przyszłości będą tak tanie i bezpieczne jak obecnie loty samolotem, ale na pewno nie tak krótkie. Lot np. na Księżyc zajmie 3–4 dni. Gdybyśmy chcieli wybrać się na Marsa, to taki lot, przynajmniej w teorii, to jakieś 6 do 10 miesięcy" – wylicza Mateusz Borkowicz.

Trwają już prace nad silnikami nowej generacji, które znacznie przyspieszą kosmiczne loty. NASA ma np. zamiar uruchomić najszybszy statek kosmiczny w historii, który będzie pędził z prędkością 692 tys. km/h. Na Ziemi to odpowiednik podróży z Waszyngtonu do Tokio w mniej niż minutę. David Burns, inżynier z NASA Marshall Space Flight Center w Alabamie, zaprojektował zaś silnik spiralny pozbawiony paliwa do napędzania statku kosmicznego. Większość naukowców do projektu silnika podchodzi jednak sceptycznie.

"W przyszłości, jeżeli chcemy myśleć o kolonizacji układu słonecznego i latać turystycznie na inną planetę, musimy wziąć pod uwagę to, że nawet przy dostępie do naprawdę wysokiej technologii nie jesteśmy w stanie pokonać praw fizyki. Trzeba sporo czasu, żeby przedostać się nawet na sąsiednią planetę, więc takie podróże będą bardzo trudne dla ludzi, ale mam nadzieję też dosyć tanie" – ocenia Mateusz Borkowicz.
Newseria


Wywiad z Magdaleną Lamparską


Magdalena Lamparska: Czasami nam się wydaje, że jeszcze mamy na coś czas albo naprawimy jakieś relacje za dzień, za tydzień. Życie nie pozostawia nam jednak wyboru.



Aktorka tłumaczy, że kontynuacja serialu i praca na planie „39 i pół tygodnia” przywołały wiele wspomnień i zmusiły ją do refleksji nad przemijaniem i kruchością życia. Główni bohaterowie przeszli bowiem sporą metamorfozę, a dodatkowo z perspektywy dekady zmieniło się spojrzenie na wiele spraw.

W nowej serii Magdalena Lamparska ponownie wciela się w rolę Marty, ukochanej Patryka (Alan Andersz), czyli syna Darka Jankowskiego (Tomasz Karolak). Jednak po 10 latach w życiu bohaterów wiele się zmieniło. Tym razem kluczowa postać, beztroski wieczny chłopiec staje przed największym wyzwaniem, na jakie mógł go wystawić los. Walczy o życie i to dosłownie, diagnoza jest bowiem bezwzględna – zostało mu 39 i pół tygodnia. 

Zdaniem aktorki, serial pokazuje, że niezależnie od wieku, sposobu bycia czy statusu społecznego, niezwykle trudno jest zaakceptować wyrok śmierci.

"Ta nowa odsłona serialu jest o przemijaniu, o tym, że czasami nam się wydaje, że jeszcze mamy na coś czas, że zrobimy to jutro albo naprawimy relacje za tydzień, a czasami los sprawia tak, że już nie mamy wyjścia, jesteśmy postawieni przed jakąś kategoryczną decyzją. I to daje bardzo dużo do myślenia. Pamiętam, jak zaczynaliśmy „39 i pół”, to było dużo porównań do „Czterdziestolatka”. Teraz perspektywy bardzo się zmieniły. Kiedyś 40-latek to był dziadziuś w kapciach, a teraz 39,5 to jest młody człowiek na pełnej petardzie. Myślę więc, że to przemijanie i taka po prostu pokora jest głównym motorem tej transzy" – mówi Magdalena Lamparska.

Magdalena Lamparska nie ukrywa, że powrót na plan serialu po dziesięciu latach był bardzo sentymentalny. Niezwykle dużą przyjemność sprawiło jej spotkanie niemal w tym samym gronie twórców. Aktorka bardzo docenia bowiem i chwali profesjonalizm całej ekipy, która pracowała nad nową serią.

Podobnie jak w życiu prywatnym, również w serialu jej postać nieco się zmieniła przez te 10 lat. Nie tylko fizycznie, lecz także mentalnie:

"Stało się to w sposób bardzo naturalny, bo również jestem o 10 lat starsza. Takim kluczowym punktem tej serii dla mnie było to, że poznałam mojego 10-letniego syna, którego kreuje Franek. I tak pomyślałam sobie: Okej, to już wiem, co mam grać, to jest 10 lat macierzyństwa, tego trudu, tej miłości ogromnej, ale też kompromisów i wychowania" – mówi Magdalena Lamparska.

Aktorka przyznaje, że w budowaniu tej roli czerpała z własnego doświadczenia, prywatnie jest bowiem mamą 2-letniego synka.

"Na pewno to gdzieś mnie bardzo uwrażliwiło na dzieci. Bardzo lubię dzieci, lubię ich bezpośredniość, naturalność i to, że jak jeszcze nie potrafią, to kombinują" – dodaje Magdalena Lamparska. 


Newseria



Patriotyczne koszulki i gadżety

Patriotyczne koszulki i gadżety
Patriotyczne koszulki i gadżety

Porady Prawne Online